
Jestem wegetarianką i bardzo często spotykam się z pytaniem: “To z czym ty właściwie jesz chleb?” :) Ogólnie, to ja chleba jem naprawdę niewiele, aczkolwiek lubię od czasu do czasu samodzielnie go upiec. A z czym jem? Jakieś fajne sery (bo nabiał w ograniczonych ilościach stosuję w diecie… jeszcze!), pasztety wegetariańskie, no i oczywiście różne bezmięsne pasty… Pamiętam, jak pierwszy raz w domu rzuciłam hasło: “Idę po fasolę. Zrobię smalec wegetariański!”. Omal nie zadzwonili po pogotowie, sądząc, że matka zmysły postradała. Potem kręcili się w kuchni, pytając, co tak super pachnie, a po jego upichceniu nie chcieli nawet czekać, by przestygł w lodówce. Pół michy zostało pochłonięte “na ciepło”.
Pierwszy przepis zaczerpnęłam z bloga Marty: http://www.jadlonomia.com/ i każdy następny był przeze mnie nieco modyfikowany, ponieważ moje żarłoki prosiły, by był mniej słodkawy. Teraz wypracowałam sobie “technikę” i proporcje, które pasują wszystkim i dzisiaj właśnie smalec by Shayneen :)
Pozostaje jeszcze kwestia nazywania tej pasty “smalcem”… Hmm… Mi pasuje :)
szklanka białej fasoli np. Jaś
3 duże cebule
1 duże jabłko (lub dwa małe)
3 listki laurowe
po 2. kulki ziela angielskiego i jałowca
2 goździki
łyżka suszonego majeranku
po pół łyżeczki oregano, tymianku, bazylii i kurkumy
łyżka sosu sojowego
sól i pieprz do smaku
olej lub oliwa do smażenia
Fasolę namoczyć w zimnej wodzie – niech poleży 12 godzin. Zlać wodę, zalać świeżą, lekko osolić i gotować, aż lekko zmięknie, ale się nie rozgotuje. W tym czasie na dużej patelni lub w garnku rozgrzać olej lub oliwę, wrzucić obraną i posiekaną w drobną kostkę cebulę. Podsmażać, aż się leciutko zeszkli. Dodać obrane i pokrojone w kosteczkę jabłko oraz przyprawy: liście laurowe, ziele angielskie, jałowiec, goździki, majeranek, oregano, tymianek i bazylię. Podsmażać do miękkości, pilnując, by się nie przypalało (można podlać leciutko oliwą). Na tym etapie w kuchni pięknie pachnie, więc uważajcie, coby zapach nie zwabił żarłoków, którzy przyjdą wam wyżerać z patelni ;) … Następnie można usunąć z potrawy liście laurowe, ziele angielskie, jałowiec i goździki, ale ja usuwam tylko liście laurowe, ponieważ pozostałe lubię. Dodać sos sojowy i kurkumę (kurkuma fajnie, delikatnie barwi, poza tym, że jest bardzo zdrowa!). Dodać ugotowaną i odsączoną fasolę (wody z gotowania na razie nie wylewać!) i chwilkę razem podgotować. Lekko przestudzić, przełożyć wszystko do miksera i miksować na niskich obrotach, aż powstanie fajna pasta (nie za długo, by nie zrobiła się “paćka”!). Jeśli pasta jest zbyt gęsta i mikser nie może “uciągnąć” – dodać nieco wody z gotowania fasoli… Schłodzić i używać do smarowania pieczywa… I nie dziwić się, jeśli po kryjomu będą wyżerać łyżką :D
Z ogóreczkiem kwaszonym… pycha!!!
Smacznego!
(Przepis -oryginalny tekst i zdjęcia- pochodzi z mojego zamkniętego bloga “Rustic Nook od kuchni” i ukazał się pierwotnie 12 lipca 2014 roku. Do dnia dzisiejszego opracowałam minimum trzy modyfikacje przepisu i wszystkie są super, więc zapewne przy okazji je zamieszczę)
